słusznie poniekąd, że Silfax wydostawał się przez stary zamek na zewnątrz kopalni, aby się zaopatrzyć w żywność.
Co do „dam ognistych” James Starr domyślił się i słusznie, że gaz węglowy, wydobywający się w tej stronie kopalni, został zapalony przez Silfaxa. Wszelkie poszukiwania pozostały bezowocne.
James Starr, podczas tej nieustannej walki przeciw niepochwytnemu nieprzyjacielowi, był najnieszczęśliwszym z ludzi, chociaż tego po sobie poznać nie dawał. W miarę zbliżania się dnia ślubu obawy jego wzrastały, niemniej zaniepokojonym był także stary nadsztygar.
Nareszcie nadszedł dzień tyle upragniony.
Silfax nie dawał znaku życia.
Od rana cała ludność Coal-city była na nogach.
Roboty w nowej Aberfoyle zostały wstrzymane.
Dyrektorzy i robotnicy chcieli tym sposobem okazać swoje uznanie dla starego nadsztygara i jego syna. Spłacali tylko dług wdzięczności dwom ludziom odważnym i wytrzymałym, którzy przywrócili dawną świetność starej kopalni.
Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/289
Ta strona została przepisana.