Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/292

Ta strona została przepisana.

Atmosfera świetlana zapełniała całą nową Aberfoyle.
W kaplicy, lampy elektryczne rzucały jasne światło, a szyby kolorowane błyszczały, jak żywe kalejdoskopy.
Czcigodny pastor Wiliam Hobson miał celebrować. Oczekiwał oblubieńców u drzwi kaplicy świętego Idziego.
Orszak zbliżał się, okrążywszy brzegi jeziora Malcolm.
W tej samej chwili zagrały organy i dwie pary, poprzedzane przez pastora, weszły do kaplicy.
Wezwano błogosławieństwo Boże na całe zgromadzenie; następnie Henryk i Nella zbliżyli się sami do celebranta, który trzymał w ręku księgę świętą.
— Henryku — zapytał pastor — czy chcesz wziąć za żonę Nellę i przyrzec jej, że ją zawsze kochać będziesz?
— Przysięgam! — odrzekł młodzieniec głosem silnym.
— A ty, Nello, czy chcesz poślubić Henryka Ford, i....
Nella nie zdążyła odpowiedzieć, gdy nagle krzyk i hałas ozwały się na zewnątrz.
Jedna z tych ogromnych skał otaczających