Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/300

Ta strona została przepisana.

bawie, która nastąpiła po ceremonji i przeciągnęła się do dnia następnego.
Jakób Ryan przybrany w swój piękny kostjum dudziarza, odniósł potrójny tryumf, śpiewając, grając i tańcząc równocześnie, przy głośnych oklaskach całego zgromadzenia.
Nazajutrz roboty wewnętrzne i zewnętrzne rozpoczęły się na nowo pod dyrekcją inżyniera Jamesa Starr.
Zbytecznem mówić, że Nella i Henryk byli szczęśliwi.
Te dwa serca, tak mocno doświadczone, znalazły w swem związku szczęście, na które zasłużyły.
Co do Szymona Ford, honorowego nadsztygara nowej Aberfoyle, żywił on nadzieję doczekania pięćdziesiątej rocznicy swego ślubu z dobrą Magdaleną, która również nic przeciwko temu nie miała.
— A po pierwszym jubileuszu będziemy czekać na drugi — mówił Jakób Ryan.
— Masz słuszność, mój chłopcze — odpowiedział spokojnie stary nadsztygar. Cóżby to było dziwnego w uroczym klimacie nowej Aberfoyle, który nie zna zmian i pór roku, można tu doczekać lat dwustu!
Czy mieszkańcy Coal-city mieli kiedykolwiek być świadkami tej drugiej ceremonji?