Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/015

Ta strona została przepisana.

Wybuchła nieskończona polemika pomiędzy wierzącymi i niedowiarkami, w zgromadzeniach uczonych i dziennikach naukowych. „Kwestja potworu” zapalała umysły; dziennikarze, bawiący się w naukę, w walce ze swymi kolegami, bawiący się w dowcip, wyleli morze atramentu podczas tej pamiętnej kampanii, a niektórzy nawet i kilka kropel krwi — bo od węża morskiego, przyszło do osobistości najbardziej znieważających.
Przez sześć miesięcy walka trwała zawzięcie. Na poważne artykuły Instytutu Geograficznego Brazylijskiego, Berlińskiej Królewskiej Akademii Nauk, Stowarzyszenia Brytańskiego, Instytucyi Smithsońskiej w Waszyngtonie — na dyskusje pism: „The Indian Archipelago”, „Cosmos” księdza Moignon’a, „Mitteilungen” Petermanna, na kroniki naukowe wielkich dzienników francuzkich i zagranicznych, drobna prasa odpowiadała z werwą niewyczerpaną. Dowcipni jej pisarze, parodyując zdanie Linneusza, przytoczone przez przeciwników potwora, utrzymywali, że „natura nie tworzyła głupców,” i zaklinali swych współczesnych, aby krzywdzili natury przypuszczając istnienie jakichś Kraken’ów, węży morskich, Moby-Dick’ów i innych mozolnie spłodzonych niedorzeczności morskich. Nareszcie w artykule pewnego z najniebezpieczniejszych dzienników satyrycznych, jeden z jego redaktorów rzucił się na potwora jak Hippolit, zadał mu cios ostatni, i dobił wśród głośnych wybuchów śmiechu ogólnego. Dowcip pokonał naukę!
W pierwszych miesiącach 1867 roku kwestya zdawała się stanowczo pogrzebaną — aż znów odrodziła się, gdy nowe fakta podane zostały do wiado-