Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/026

Ta strona została przepisana.

nie miało przechować tych okazów życia innego wieku, skoro samo nie ulega zmianom takim, jakim ulega jądro ziemi ciągle się prawie zmieniające? Czemużby morze nie miało przechować w swem łonie ostatnich odmian tych rodzajów tytanicznych, dla których wiek jest rokiem, tysiąc lat wiekiem?
Otóż dałem się porwać marzeniom, których podtrzymywać nie powinienem. Precz z urojeniami, przez rozważanie czasów ubiegłych zmieniającemi się dla mnie w straszna rzeczywistość. Powtarzam raz jeszcze, ustaliła się była opinia co do natury owego zjawiska; przyjęto bez sporu naukę o istnieniu ogromnego stworzenia, nie mającego nic wspólnego z bajecznemi wężami morskiemi.
Lecz gdy jedni widzieli w tem zadanie czysto naukowe do rozwiązania – inni, pozytywniejsi, mianowicie w Ameryce i Anglii byli zdania, że trzeba Ocean oczyścić z tego niebezpiecznego potwora, i tym sposobem swobodną zapewnić żeglugę. Dzienniki przemysłowe i handlowe, z tego głównie punktu kwestyę traktowały. „Shipping and Mercantile Gazette“, „Lloyd“, „Paquebot“, „Revue maritime et coloniale“, jako przychylne towarzystwom ubezpieczeń, które groziły podwyższeniem opłat – pisma te mówię jednego pod tym względem były zdania.
Gdy opinija publiczna głośno się objawiła, Stany Zjednoczone pierwsze się oświadczyły z chęcią uczynienia jej zadosyć. W Nowym-Yorku gotowano się do ścigania narwala. Abraham Lincoln, fregata szybka i opatrzona ostrogą, sposobiła się do rychłego wypłynięcia na morze, a dowódzca jej Farragut zbroił ją