Zresztą, myślałem sobie, wszystkie drogi prowadzą do Europy, jednorożec będzie zapewne tak grzeczny, że mnie doprowadzi do wybrzeży francuzkich. Szlachetne to zwierzę da się złapać na morzach Europy, dla mojej jedynie przyjemności — w skutek czego będę mógł złożyć w paryzkiem Muzeum historyi naturalnej, przynajmniej pół metra jego halabardy kościstej.
Nim do tego jednak przyjdzie, wypadało szukać narwala w północnej stronie Oceanu Spokojnego, co odnośnie do powrotu do Francyi, było to samu co jechać do antypodów.
— Conseil! — zawołałem głosem niecierpliwym.
Conseil byłto mój służący. Przywiązany chłopiec ten towarzyszył mi we wszystkich podróżach. Byłto dzielny Flamandczyk, którego lubiłem i który i się takiem samem wywzajemniał uczuciem. Flegmatyk z natury, akuratny z zasady, gorliwy z nawyknienia, nie dziwił się nadzwyczajnościom życia; bardzo był biegły w robocie ręcznej, sposobny do wszystkiego, i na przekór swemu imieniu, nigdy nie radził[1], nawet gdy tego żądano od niego.
Ocierając się o uczonych naszego niewielkiego światka w Ogrodzie Botanicznym, Conseil nabył niejakich wiadomości. Miałem z niego bardzo biegłego specyalistę w klassyfikacyach przedmiotów należących do historyi naturalnej, przebiegającego ze zręcznością akrobaty całą drabinę działów, grupp, gromad, rzędów, rodzin, rodzajów, podrodzajów, gatunków i od-
- ↑ Conseil po francuzku znaczy rada