Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/033

Ta strona została przepisana.

Abraham Lincoln otworami dwóch swoich kominów, wyrzucał gęste kłęby czarnego dymu.
Bagaże nasze bezzwłocznie przeniesione zostały na pomost fregaty. Wskoczyłem na pokład i zapytałem o dowódzcę Furragut’a. Jeden z majtków zaprowadził mnie do oficera z dziarską miną, który wyciągając rękę rzekł.
— Pau Piotr Aronuax?
— Ja sam — odpowiedziałem. — Dowódzca Farragut?
— W swojej własnej osobie. Witani pożądanego gościa w osobie szanownego profesora. Kajuta pańska jest na pańskie usługi.
Nie chcąc kapitanowi przerywać zatrudnień jego przed odjazdem. poprosiłem aby mnie zaprowadzono do przeznaczonej mi kajuty.
Abraham Lincoln i wybrany był doskonale, i bardzo dobrze zaopatrzony odpowiednio do swego przeznaczenia. Była to fregata wielkich rozmiarów, z przyrządami ogrzewalnemi, które dozwalały doprowadzić natężenie pary do siedmiu atmosfer. Pod takiem ciśnieniem, średnia szybkość fregaty wynosiła ośmnaście mil i trzy dziesiąte na godzinę; prędkość to bardzo znaczna, ale jeszcze nie dostateczna do walki z olbrzymim potworem.
Urządzenie wewnętrzne fregaty odpowiadało jej przymiotom żaglownym. Byłem bardzo zadowolony z mojej kajuty w tylnej części okrętu, położonej w obrębie obwodu oficerskiego.
— wygodnie nam tu będzie, rzekłem do Conseil’a.
— Tak wygodnie z przeproszeniem pana, odpowiedział Conseil, jak pustelnikowi w ślimaczej skorupie.