Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/054

Ta strona została przepisana.

zbierało się ognisko rzucające blask olśniewający, zmniejszający się jednak stopniowo.
— Jest to nagromadzenie molekułów fosforycznych-zawołał jeden z oficerów.
— Nie, panie — odpowiedziałem z przekonaniem. — Nigdy folady[1] ani salpy[2] nie wydają tak potężnego blasku. To światłu jest wyraźnie natury elektrycznej… Zresztą patrz pan, patrz! ono się porusza! posuwa się naprzód, w tył! rzuca się na nas!
Na fregacie dał się słyszeć jeden okrzyk ogólny.
— Milczenie! — zawołał kapitan Farragut. — Zwrócić okręt do wiatru! Ruch w tył!
Majtkowie rzucili się do steru, maszyniści do maszyn. Parę odwrócono natychmiast i Abraham Lincoln zawracając od lewego boku, zakreślił sobą półkole
— Ster na prawo! maszyna naprzód! — krzyknął kapitan Farragut.
Rozkazy spełniono z szybkością; fregata nagle odsunęła się od świetlnego ogniska.
Mylę się· Chciałem powiedzieć, że chciała się odsunąć, lecz zwierzę nadprzyrodzone zbliżyło się do niej z szybkością dwa razy większą.

Oddychaliśmy zaledwie, oniemieliśmy i osłupieli bardziej z zadziwienia aniżeli z obawy. Zwierzę dopędzało nas jakby przez igraszkę. Okrążyło fregatę pędzącą z szybkością czternastu węzłów, i otoczyło ją warstwą elektryczności, jakby jakim pyłem świetlnym. Potem odsunęło się na dwie lub trzy mile, pozostawiając za sobą smugę fosforyczną, podobną do kłębów pary

  1. Muszle dwuskorupne.
  2. Mięczaki morskie.