Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/059

Ta strona została przepisana.

obejmuje trzy familie: wieloryby, potfisze i delfiny — w tej ostatniej właśnie pomieszczone są narwale. Każda z tych familii dzieli się na kilka rodzajów, każdy rodzaj na gatunki, każdy gatunek na odmiany. Nie wątpiłem, że zdołam uzupełnić mą klasyfikacyę przy pomocy nieba i kapitana Farraguta.
Załoga z niecierpliwością oczekiwała na rozkazy swego dowódzcy. Ten przypatrzywszy się uważnie zwierzęciu, kazał wezwać maszynistę, i zapytał go czy ma dość pary.
— Mamy, panie kapitanie — odpowiedział maszynista.
— Dobrze. Każ pan podniecić jeszcze ognie, i ruszajmy całą siłą pary!
Przeciągle hurra! powitało ten rozkaz. Wybiła godzina walki. W kilka chwil potem, dwa kominy fregaty buchały gęstemi kłębami czarnego dymu, a pomost drżał pod wstrząśnieniami kół.
Abraham Lincoln popychany siłą, potężnej swej śruby, pędził prosto na zwierza; czekał on obojętnie, i pozwolił okrętowi zbliżyć się na 60 sążni, potem nie zanurzając się bynajmniej, usuwał się zwolna, utrzymując się w tej samej odległości.
Takie ściganie trwało około trzech kwadransy, a fregata w tym przeciągu czasu, ani na jeden sążeń bliżej do potwora przysunąć się nie zdołała. W taki sposób można go było nigdy nie doścignąć.
Kapitan Farragut niecierpliwie szarpał swą gęstą brodę. Nareszcie przywołał do siebie Ned-Land’a; Kanadyjczyk stawił się na wezwanie.
— I cóż panie Land — zapytał dowódzca — czy radzisz mi jeszcze spuszczać czółna na morze?