Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/096

Ta strona została przepisana.

opinię publiczną na obu półkulach. Nie mówię już o licznych przypuszczeniach czynionych dla wyjaśnienia trudnego do wytłomaczenia zjawiska, którego tajemnicę pan sam tylko posiadałeś; lecz wiedz pan o tem że ścigając cię po morzach oceanu Spokojnego, Abraham Lincoln był przekonany, że poluje na potężnego jakiegoś potwora, od którego za jakąbądź cenę wypadało ocean uwolnić.
Półuśmiech rozjaśnił usta dowódzcy, który rzekł tonem już spokojniejszym:
— Panie Aronnax, śmiałbyś pan twierdzić, że wasza fregata nie ścigałaby tak dobrze statku podmorskiego, jak potwora i nie strzelała do niego?
Pytanie to mocno mnie zakłopotało; byłem pewny, że dowódzca Farragut nie wahałby się ani na chwilę. Niezawodnie miałby sobie za obowiązek zniszczyć przyrząd tego rodzaju, tak samo jak narwala olbrzymiego.
— Pojmujesz więc pan — ciągnął dalej nieznajomy. — że mam prawo traktować was jako mych nieprzyjaciół.
Nie było co na to odpowiedzieć, a zresztą poco rozbierać położenie, gdy siła może zniweczyć wszelkie rozumowania?
— Długo się wahałem — mówił dalej dowódzca. — Nic mnie do gościnności dla was nie zobowiązywało. Jeśli miałem rozstać się z wami, to nie miałem poco widzieć was powtórnie. Dosyć byłoby wywieść, was na platformę tego statku, który wam służył za schronienie, zanurzyć się w głębokościach morza, to jużby się i zapomniało żeście na świecie istnieli. Nie miałżebym prawa tak uczynić?