i zapomniałem na chwilę, że rozpatrywanie tych rzeczy wzniosłych nie mogło zastąpić wolności straconej. Zresztą liczyłem coś i na przyszłość, dla załatwienia tej ważnej kwestyi. Dlatego też poprzestałem na odpowiedzi:
— Panie, jeżeli zerwałeś z ludzkością, to przecież nie wyparłeś się uczuć ludzkich. Jesteśmy rozbitkami przyjętymi z litości na twój pokład, nie zapomnimy o tem. Ja z mej strony pojmuję, że jeśli dla nauki można się wyprzeć wolności, to w towarzystwie pańskiem znajdę czem ją zastąpić.
Sądziłem, że dowódzna poda mi rękę na stwierdzenie naszego porozumienia się, ale tego nie uczynił. Żałowałem tego nie dla siebie, ale dla niego.
— Ostatnie jeszcze pytanie — rzekłem w chwili, gdy niepojęty ten człowiek zdawał się chcieć oddalić.
— Słucham cię, panie profesorze.
— Jak mam pana nazywać?
— Dla pana — odpowiedział dowódzca — jestem kapitanem Nemo; pan zaś i pańscy towarzysze jesteście dla mnie pasażerami na Nautilusie[1].
Na zawołanie kapitana Nemo, wszedł służący. Kapitan wydał mu rozkazy w tym dziwnym języku, którego nie mogłem rozeznać; potem zwracając się do Kanadyjczyka i Conseila rzekł:
— Znajdziecie posiłek w waszej kajucie, udajcie się za tym człowiekiem.
— Tego się nie odmawia — zamruczał oszczepnik.
- ↑ Nemo znaczy „nikt,” nautilus znaczy „pływak.”