— Przy tylu obrotach można mieć szybkość?…
— Pięćdziesiąt mil na godzinę.
Była w tem jakaś tajemnica, ale nie chciałem żądać jej wyjaśnienia. Jakim sposobem elektryczność mogła działać z taką potęgą? Gdzie powstawała ta siła prawie nieograniczone? Czy z nadzwyczajnego ciśnienia otrzymywanego za pomocą cywek nowego rodzaju? Czy leżała w transmissyi, którą system drążków nieznany[1] mógł podnieść do nieskończoności? Tego nie mogłem rozstrzygnąć.
— Kapitanie Nemo — rzekłem — zgadzam się na rezultaty i nie szukam ich objaśnienia. Widziałem Nautilusa manewrującego wobec Abrahama Lincoln’a, wiem co mam sądzić o jego szybkości. Lecz iść, to jeszcze nie dosyć, trzeba wiedzieć gdzie się idzie! Trzeba mieć możność kierowania się na prawo, na lewo, do góry, na dół! Jakim sposobem zapuszczacie się do wielkich głębin, skoro spotykacie opór rosnący, znaczący tyle co ciśnienie setek atmosfer? Jak powracacie na powierzchnię oceanu? Nakoniec, jak utrzymujecie się w żądanej głębokości? Może to niedelikatnie z mej strony, że zadaję te pytania?
— Bynajmniej, panie profesorze — odpowiedział kapitan po krótkiem wahaniu się; — bynajmniej, skoro pan nigdy już nie masz opuścić tego statku podmorskiego.
- ↑ W rzeczy samej mówiono o odkryciu tego rodzaju; nowa pomyślna gra drążków ma wytwarzać siłę bardzo znaczną. Może wynalazca trafił na to samo co i kapitan Nemo. (P. A.)