też panie profesorze jestto statek jedyny. I jeżeli to prawda że inżynier więcej ufa statkowi niż jego budowniczy, budowniczy niż dowódzca, zważ pan z jaką ufnością oddaję się memu Nautilusowi, ja, który jestem zarazem kapitanem, budowniczym i inżynierem!
Kapitan Nemo mówił z porywającą wymową. Ogień w spojrzeniu, namiętność w gestykulacyi, przekształciły go zupełnie.
Tak! on kochał swój statek jak ojciec własne dziecię!
Ja zaś nie mogłem się powtrzymać od zapytania, może niedyskretnego, które mi się naturalnie nastręczało.
— Więc pan jesteś inżynierem, kapitanie Nemo?
— Tak panie profesorze, odpowiedział; — uczyłem się w Londynie, Paryżu i Nowym-Yorku, w owych czasach, kiedy zamieszkiwałem lądy kuli ziemskiej.
— Ale jakże pan mogłeś w tajemnicy zbudować cudownego Nautilusa?
— Każda jego część, panie Aronnax, przysłaną mi była z innego punktu kuli ziemskiej pod zmyślonym adresem. Belkę podwalinową wykuto mi w Creusot we Francyi, oś śruby zrobiono u Pena i Sp. w Londynie, blachy na powłoki u Scotta w Glasgowie. Zbiorniki wykonano u Caila i Sp. w Paryżu, machinę u Kruppa w Prusach, ostrogę w warsztatach Notali w Szwecyi, instrumenta dokładne u braci Hart w Nowym-Yorku, etc. — a każdy z tych dostawców otrzymywał plan innem podpisany nazwiskiem.
— Ależ, odrzekłem — trzeba było te wykończone części złożyć i przypasować.
Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/135
Ta strona została przepisana.