Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/144

Ta strona została przepisana.

wzrok doznaje po przejściu z ciemności zupełnej do jarzącego światła.
Oniemiawszy z podziwu, nie ruszaliśmy się wcale, nie wiedząc jaką nam niespodziankę, przyjemną, czy przykrą, przygotowano. W tem dało się słyszeć, tarcie, jak gdyby otwierały się boki Nautilusa.
— Terazto już chyba koniec, końca — wyrzekł Ned-Land.
— Rząd hydromeduz — szepnął Conseil. — Nagle światło całą falą wdarło się do salonu z obu jego boków, przez dwa podłużne otwory. Masa płynna ukazała się jaskrawo oświetlona światłem elektrycznem. Dwie szyby kryształowe oddzielały nas od morza. W pierwszej chwili zadrżalem na myśl, że ta wątła przegroda mogła się rozprysnąć; ale spostrzegłem że silne mosiężne okucia, dozwoliły jej stawiać opór prawie nieograniczony.
Widzieliśmy w morzu najdokładniej wszystko, w promieniu milowym na około Nautilusa.
Co za widok! Jakież pióro zdołałoby go opisać. Któżby potrafił odmalować, te efekta światła przenikającego przezroczyste massy — łagodność w stopniowaniu jego siły słabnącej w warstwach oceanu, poniżej lub powyżej statku położonych!
Wiadomo wszystkim jaka jest przezroczystość morza, przewyższająca tym przymiotem nawet wodę źródlaną. Materye mineralne i organiczne zawieszone w falach morskich, zwiększają nawet ich przezroczystość. W pewnych częściach oceanu, około Antyllów, przez głębię stu czterdziestu pięciu metrów wody, można dostrzedz z zadziwiającą dokładnością piaszczyste łożysko morza, a siła przenikliwości promieni słone-