Listowne zaproszenie.
Nazajutrz 9-go listopada, obudziłem się po przespaniu dwunastu godzin. Conseil przyszedł według zwyczaju, dowiedzieć się „jak pan przepędził noc,” i ofiarować, mu swoje usługi. Zostawił on swego przyjaciela Kanadyjczyka śpiącego tak smacznie, jak człowiek który cale życie nic innego nie robi.
Pozwoliłem zacnemu chłopcu wygadać się dowoli, nie wiele mu odpowiadając; zbyt bowiem zajmowała mnie nieobecność kapitana Nemo na wczorajszem naszem posiedzeniu, i spodziewałem się zobaczyć go dzisiaj.
Wkrótce przywdziałem me suknie z bisioru, nad któremi nieraz już zastanawiał się Conseil. Wytłomaczyłem mu, że były zrobione z lśniących i miękkich włókien, zapomocą których czepiają się skal „szyneczki” — gatunek mięczaków, przebywający w wielkiej obfitości na brzegach Śródziemnego morza. Z włókien tych robiono dawniej piękne materye, pończochy, rękawiczki, gdyż takowe są bardzo miękkie i ciepłe. Osada więc Nautilusa, mogła ubierać się tanim kosztem, obywając się bez krzaka bawełny, bez owiec i jedwabników.
Ubrawszy się, poszedłem do dużego salonu. Był pusty.
Zagłębiłem się w badaniu skarbów konchylijologii, nagromadzonych w oszklonych szafach. Przeglą-