Przechadzka po równinie.
Celka ta, właściwie mówiąc, była arsenałem i szatnią Nautilusa. Z tuzin przyrządów nurkowych rozwieszonych na przepierzeniu, oczekiwał wybierających się na przechadzkę.
Ujrzawszy je Ned-Land, okazał widoczny wstręt do przywdziania tego ubioru.
— Ależ mój dzielny Nedzie — rzekłem — lasy wyspy Crespo, sąto lasy podmorskie.
— Tak… mruknął oszczepnik, widzac rozwiane swoje marzenia o świeżeni mięsie. — I pan się w to, panie Aronnax, ubierzesz?
— Trzeba, mości Nedzie.
— Wolno panu — odrzekł wzruszając ramionami; — ja zaś jeżeli mnie gwałtem nie zmuszą, nie włożę tego za nic w świecie.
— Nie będą cię zmuszać, mości Nedie — odezwał się kapitan Nemo.
— A Conseil czy się odważy? — zapytał Ned.
— Ja wszędzie pójdę za panem — odparł Conseil.
Na zawołanie kapitana, przybyło dwóch ludzi z załogi, żeby nam pomódz do przywdziania tych ciężkich, nieprzemakających sukien, zrobionych bez szwu z kauczuku, i przyrządzonych w ten sposób, żeby zdołały wytrzymać wysokie ciśnienie. Rzekłbyś, że to zbroja zarazem giętka i mocna. Składała się z kaftana i spodni, zakończonych grubem obuwiem z ołowianemi po-