Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/173

Ta strona została przepisana.

śloną gammą kolorów, obejmującą, różowy, karmin, zielony, oliwkowy, płowy i brunatny.
Ujrzałem tam znowu, ale już nie zasuszone jak okazy Nautilusa, bedłki rozwinięte jak wachlarz i niby wabiące do siebie wietrzyk; ceramie szkarłatne, blaszecznice ze sterczącemi jadalnemi odrostkami, toiny nitkowate i wydzielające płyn, wystrzelające na wysokość piętnastu metrów, bukiety acetabulów z łodygami rozrastajacemi się u wierzchołka, i mnóstwo innych roślin morskich zupełnie kwiatu pozbawionych. „Ciekawa anomalija, dziwny żywioł (wyrzekł pewien dowcipny naturalista), w którym królestwo zwierząt kwitnie, a królestwo roślinne kwiatów jest pozbawione“.
Wśród tej roślinności, rozmiarami przypominającej drzewa umiarkowanej strefy, i pod jej wilgotnym cieniem, gromadziły się prawdziwe krzaki żywych kwiatów: żywe płoty ze zwierzokrzewów na których rozkwitały meandriny, pręgowane krętemi wżłobionemi pasami; dzwonki żółtawe z przezroczystemi mackami; pęki zwierzokwiatów rozścielające się jak kępy traw, a dla dopełnienia złudzeń, ryby-muchy latające z gałązki na gałązkę, jak rój kolibrów; żółte łuskoskrzele ze szczękami najeżonemi z ostrą łuską; ryby latające jedno i rozdzielno płetwe, zrywały nam się z pod nóg niby stada bekasów.
Około pierwszej, kapitan Nemo dał hasło wypoczynku. Co do mnie, byłem z tego bardzo zadowolony. Wyciągnęliśmy się wszyscy w rodzaju altanki z alaryi, których długie i cienkie paski dążyły w górę prosto jak strzały. Ta chwila wytchnienia wydała mi się rozkoszną. Do zupełnego uroku brakło jeszcze tylko rozmowy. Ale niepodobna było ani pytać, ani odpowia-