Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/187

Ta strona została przepisana.

i madrepory! Wtedy to kropla wody pozbawiona części mineralnych, staje się lżejszą. wznosi się w górę, pochłania sole pozostawione po wyparowaniu, obciąża się, spada, i przynosi żyjątkom nowy żywioł do pochłonięcia; ztąd podwójny prąd do góry i na dół, a więc zawsze ruch, zawsze życie! Życie silniejsze niż na lądach, bujniejsze, nieograniczone, rozlewające się po wszystkich częściach tego oceanu; żywioł śmiertelny dla człowieka, ale dający życie miryadom zwierząt — i mnie!
Ile razy kapitan Nemo przemawiał w ten sposób, przekształcał się cały i wywoływał we mnie niesłychane wzruszenie.
— To też — dodał — tu dopiero żyje się prawdziwie. Nie dziwiłbym się założeniu miast pływających, nagromadzeniu domów podmorskich, któreby jak Nautilus, wypływały co rano dla odetchnienia na powierzchnie wód; byłyby to miasta wolne, niezależne! I to jeszcze kto wie czy jaki despota…
Kapitan Nemo zakończył to zdanie gwałtownym gestem. Potem zwracając się wprost do mnie, jakby dla odpędzenia przykrej myśli.
— Panie Aronnax — zagadnął — czy wiesz pan jaka jest głębokość oceanu?
— Wiem przynajmniej kapitanie, rezultaty głównych sondowań.
— Czy mógłbyś pan je przytoczyć, dla skontrolowania w razie potrzeby?
— Oto niektóre cyfry — odrzekłem — które zachowałem w pamięci. Jeśli się nie mylę, znaleziono średnią głębokość ośmiu tysięcy dwustu metrów w północnym Atlantyku, a dwa tysiące pięćset metrów w morzu Śró-