Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/207

Ta strona została przepisana.

Miałem przed sobą wyborne mapy, zdjęte i ułożone przez inżyniera hydrografa, Vincendon Dumoulina, i podporucznika marynarki, dziś admirała — Couprent-Derbois, należących do sztabu Dumout d’Urville’a, podczas ostatniej jego podróży naokoło świata. Sąto najlepsze mapy, posłuży mogące wraz z mapami kapitana King do rozwikłania gmatwanin tego ciasnego przesmyku; badałem je też ze szczególną uwaga.
Dokoła Nautilusa morze burzyło się z nieopisaną wściekłością. Prąd fal idący z południo-wschodu ku północo-zachodowi, z szybkością półtrzeciej mili na godzinę, roztrącał się o koralowe skały sterczące tu i owdzie z wody.
— To mi dopiero szkaradne morze! — rzekł Ned.
— W istocie niegodziwe — odpowiedziałem — i wcale nieodpowiednie dla takiego statku jak Nautilus.
— Ten potępieniec kapitan — mówił znowu Kanadyjczyk — musi być bardzo pewny swej drogi; bo oto widzę tam koralowe sterty, któreby rezerwały na tysiąc sztuk jego pudło, gdyby się choć cokolwiek o nie otarło.
W rzeczy samej położenie było niebezpieczne; ale Nautilus zdawał się jak zaczarowany, przemykać między straszliwemi skałami. Nie trzymał się ściśle drogi Astrolaba i Gorliwej, która fatalną się stała dla Dumont d’Urville’a. Wziął się bardziej na północ, ominął wyspę Murray, i wrócił od południo-wschodu do przesmyka Cumberland. Myślałem że go odważnie przebędzie, gdy tymczasem zwracając na północo-zachód, udał się wśród mnóstwa mało znanych wysp i wysepek, ku wyspie Tound i Złemu Kaualowi.
Zadawałem już sobie pytanie, czyby kapitan Nemo w nierozwadze posuniętej aż do szaleństwa, chciał