Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/252

Ta strona została przepisana.


XXIV.

Państwo koralowe.


Nazajutrz zbudziłem się z głową bardzo lekką i zdziwiłem się niezmiernie widząc się w mojej kajucie. Moi towarzysze zapewne zostali także do swojej stancyi przyniesieni, nie wiedząc o tem. Prawdopodobnie więc nie wiedzieli równie jak i jak, o tem co zaszło owej nocy na okręcie. Chyba jaki wypadek w przyszłości odkryje nam tę tajemnicę.
Nie miałem co robić u siebie; trzeba było spróbować, czym jeszcze jeńcem czy wolnym. Pokazało się że byłem wolny. Otworzyłem drzwi, przeszedłem korytarz i wszedłem na schody główne. Okiennice które zamknięto wczoraj, były teraz otwarte. Wyszedłem na platformę.
Już tam byli Conseil i Ned-Land. Zapytywałem ich czy nie wiedzą co się działo? ale nic nie wiedzieli. Zasnąwszy snem ciężkim w którym zatonęły wszystkie ich wspomnienia, rozbudzili się z niego bardzo zdziwienie, bo byli w swojej kajucie.
Nautilus wydawał się nam równie spokojny i tajemniczy, jak zawsze; pływał po powierzchni z umiarkowaną szybkością – a zdawało się że się nic na pokładzie nie zmieniło. Ned-Land bystrym swym wzrokiem przepatrywał morze, ale nic nie dostrzegł: ani żagla, ani lądu. Wszędzie były tylko wydłużone i jakby czesane wiatrem fale, na których statek kołysał się dosyć silnie.