wodzie mydlanej, jakby płynął w wirze pienistym, który tworzyły przeciwne prądy ścierające się w przystani.
Około północy morze nagle przybrało barwę zwyczajną, ale za nami, aż do granic widnokręgu, niebo odbijając białość bałwanów, zdawało się długo jeszcze zachowywać świetlane barwy zorzy północnej.
Ned i Conseil siedli na kanapie, a Kanadyjczyk zaraz zagadnął:
— Przedewszystkiem, panie, chciej objaśnić co to jest perła?
— Mój poczciwy Nedzie — odpowiedziałem — dla poety perła jest łzą morza, dla ludu Wschodu, jest stwardniałą kroplą rosy; dla elegantek jest klejnotem podługowatego kształtu i mlecznej barwy, który noszą na palcach, na szyi lub w uszach; dla chemika jest mięszaniną soli, kwasu fosforycznego i węglanu wapna z odrobiną pewnej masy galaretowatej; nakoniec dla naturalistów jest to proste chorobliwe wydzielanie organu, wydającego perłowa macicę w pewnych muszlach złożonych, dwuskorupowych.
— Dział mięczaków — dodał Conseil — klasa bezgłowych, rzęd skorupiaków.
— Wybornie, uczony Conseilu. Owóż między temi skorupiakami, uszka morskie, trydakny, muszle włókniste, i wszystkie inne wydzielające perłową macicę, to jest ową materyę niebieską, fioletową lub białą, która zdobi wnętrze ich skorupy, mogą wydawać perły.
— Czy i ślimaki? — spytał Kanadyjczyk.
— A jakże. Ślimaki pewnych wód Szkocyi, Walii, Saksonii, Czech i Francyi.
Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/277
Ta strona została przepisana.