— Tak, lecz posuwając i w głąb zatoki, spostrzeżesz pan to osobliwsze zjawisko. Przypominam sobie, żem widział zatokę Tor zupełnie czerwoną, jak krwawe jezioro.
— I barwę tę przypisujesz pan mikroskopowym porostom wodnym.
— Tak, jest to materya czerwona, klejowata, wydzielana przez drobne roślinki znane pod nazwą trichodesmijów (włoskowatych), których potrzeba sztuk czterdzieści tysięcy, żeby zapełnić przestrzeń milimetra kwadratowego. Zapewne pan je spotkasz gdy będziemy w Tor.
— Tak więc, kapitanie Nemo, nie pierwszy raz zwiedzasz morze Czerwone na pokładzie Nautilusa.
— Nie pierwszy, panie profesorze.
— W takim razie, skoro pan wspomniałeś o przejściu Izraelitów i o katastrofie Egipcyan, zapytam pana, czy dostrzegłeś pod wodami ślady tego wielkiego faktu historycznego?
— Nie dostrzegłem, panie profesorze, z oczywistego powodu.
— Jakiego?
— Z tego, że miejsce w którem Mojżesz przechodził z całym swoim ludem, jest dziś tak zasypane piaskiem, że wielbłądy zaledwie maczają ta m swe nogi. Pojmujesz pan, że Nautilus nie miałby tam dość wody dla siebie.
— I gdzież to miejsce? — spytałem.
— Leży ono nieco powyżej Suezu, gdyż w owym czasie morze Czerwone rozciągało się do jezior słonych. Czy ta przeprawa była cudowną, lub poprostu korzystaniem w porę z odpływu morza, niemniej Izraelici
Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/311
Ta strona została przepisana.