Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/334

Ta strona została przepisana.

— Tak, jeśli zbliżymy się do brzegu, a statek unosić się będzie na powierzchni. Nie, jeżeli nie będziemy oddaleni, a okręt zanurzy się pod wodę.
— Cóż w takim razie?
— W takim razie pomyślę o opanowaniu łodzi. Wiem jak się to robi. Wleziemy wewnątrz, usuniemy nitable i wypłyniemy na powierzchnię tak, iż nawet sternik nie spostrzeże naszej ucieczki.
— Bardzo dobrze, Ned. Wyszukujże tej sposobności, ale nie zapominaj że niepowodzenie nas zgubi.
— Nie zapomnę, panie.
— A teraz Ned, czy chcesz wiedzieć co myślę o twoim projekcie?
— I owszem, panie Aronnax.
— Owóż myślę, że nie zdarzy się ta przyjazna sposobność.
— A to dla czego?
— Bo kapitan Nemo wie doskonale, iż nie wyrzekliśmy się nadziei odzyskania wolności; będzie się więc strzegł, zwłaszcza w blizkości brzegów europejskich.
— Podzielam zdanie mojego pana — rzekł Conseil.
— Zobaczymy to jeszcze — odpowiedział Ned wstrząsając głową z miną zdecydowanego człowieka.
— A teraz nie mówmy już o tem, Ned — dodałem. — Ani słowa więcej o tym przedmiocie. W dniu w którym będziesz gotów, uprzedzisz nas, a my pójdziemy za tobą. Spuszczam się zupełnie na ciebie.
Tak zakończyła się rozmowa, której późniejsze następstwa miały być bardzo poważne. Teraz muszę powiedzieć, że wypadki zdawały się potwierdzać moje przewidywania, ku wielkiemu niezadowoleniu Kana-