trzeba nieść ulgę, ofiary które pomścić należy? Czy pan mnie nie rozumiesz?…
Kapitan Nemo nagle umilkł, może żałując że za wiele powiedział. Ja zaś odgadłem go teraz. Jakiekolwiek pobudki skłoniły go do szukania niepodległości pod morzami, przedewszystkiem pozostał człowiekiem! Jego serce biło jeszcze dla cierpień ludzkości, jego miłosierdzie niewyczerpane wychodziło na pożytek, zarówno plemion ujarzmionych jak jednostek!
I zrozumiałem wówczas dla kogo były przeznaczone owe miliony wyprawione przez kapitana Nemo, gdy Nautilus płynął po wodach Krety, na której wrzało powstanie!
Ląd znikły.
Nazajutrz, 19-go lutego, Kanadyjczyk przyszedł do mnie. Spodziewałem się tego. Był jakiś bardzo zesmutniały.
— Cóż teraz będzie panie?
— Cóż robić, kochany Nedzie, los przeszkodził nam wczoraj.
— Otóż to! ten przeklęty kapitan musiał się zatrzymać właśnie w tej chwili, w której mieliśmy opuścić jego statek!
— Musiał wstąpić do swego bankiera.
— Swego bankiera!
— A raczej do swego banku. Chcę mówić o ocea-