Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/383

Ta strona została przepisana.

ten niezmierny, który zapewne łączył niegdyś Afrykę z Ameryką, odwiedzić potężne miasta przedpotopowe! Możebym jeszcze znalazł wojowniczej sławy pełen Makhimos, pobożny gród Eusebe, którego olbrzymiej urody mieszkańcy wiekowego używali żywota, a tak byli mocni, że nagromadzili owe głazy opierające się dziś jeszcze działaniu wód. Być może że nadejdzie dzień, w którym zjawisko jakie wybuchowe wywiedzie znów w jasne światło słońca, pochłonięte zwaliska! Wszak wskazano miejsca licznych w tej okolicy wulkanów podmorskich; a nieraz okręty przechodzące te wody, doświadczały wstrząśnień od spodu idących. Słyszano głuche odgłosy walki żywiołów toczącej się w wód głębinach, znajdowano popioły wulkaniczne wyrzucane z łona morskiego. Dziś jeszcze grunt szarpany jest tam aż do równika, siłami plutonicznemi! Któż zaręczy, że wierzchołki gór podwodnych wyrosłe z materyi z łona ich wybuchającej, układającej się kolejami w coraz wyższe warstwy, nie wychylą w jakiej odległej przyszłości czoła swego z wód oceanu.
Gdym tak marzy i usiłował w pamięć sobie wrazić szczegóły tego podmorskiego krajobrazu, kapitan Nemo oparty o omszały słup pomnikowy, stał nieruchomy — jak by skamieniał w niemym zachwycie. Myślałże i on także o zaginionych pokoleniach, i pytał się ich o tajemnice istnienia ludzkiego? Może w tem to właśnie miejscu kąpał on myśl swoją we wspomnieniach historycznych, i tonął w życiu starożytnem, nie chcąc mieć nic wspólnego z nowożytnem. Cóżbym nie dał, by znać jego myśli, pojmować je i podzielać!
Całą godzinę pozostaliśmy na tem miejscu, rozpatrując się w szerokiej równinie przy świetle law, bar-