widnokrąg gór, tę wspaniałą liniję falistych kształtów, stanowiąca krańce widnokręgu.
Niepodobna opisać tych skał wygładzonych, czarnych, błyszczących, bez ździebełka meszku, bez plamki; tych kształtów osobliwych a mocno ułożonych na podścielisku piaszczystem, błyszczącem w świetle elektrycznem padającem z naszej latarni.
Po zdjęciu wizerunku fotograficznego, kapitan Nemo rzekł:
— Czas już opuścić te głębie, panie profesorze; nie trzeba nadużywać położenia, i wystawiać naszego statku dłużej na tak niezmierne ciśnienie.
— A więc płyńmy do góry.
— Trzymajże się pan dobrze!
Jeszczem nie odgadł dla czego mi się każe dobrze trzymać, gdy mnie coś rzuciło na podłogę.
Na rozkaz kapitana zwrócono prostopadle, pochyło dotąd nastawione linije biegu, działanie śruby od wrócono, i Nautilus jakby balon porwany prądem gwałtownym powietrza, wznosił się z błyskawiczną szybkością, przecinał wody drgając i brzmiąc cały. W tym lotnym przebiegu żadnego przedmiotu nie można było dopatrzeć. W cztery minuty przebiegliśmy cztery mile przestrzeni oddzielającej nas od powierzchni oceanu. Statek rozpędzony wyskoczył nad poziom wód, jakby jaka ryba latająca — a spadając znów na fale, wyparł je z okoła siebie do niezmiernej wysokości.