Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/462

Ta strona została przepisana.

trącenia, środek ich ciężkości zmienia się. Wówczas zupełnie się przechylają, wywracają koziołka. Oto co się teraz przytrafiło. Jedna z takich brył, wywracając się uderzyła w Nautilusa, płynącego pod wodą. Potem wślizgnąwszy się pod pudło, unosząc go w górę z nieprzepartą siłą, wprowadziła na miększe pokłady gdzie obecnie leży na prawym boku.
— A czy nie można wyswobodzić Nautilusa wypróżniając rezerwoary, by tym sposobem przywrócić mu równowagę.
— To właśnie w tej chwili się robi. Możesz pan słyszeć działanie pomp. Spojrzyj pan na skazówkę manometru: widać na niej że Nautilus się podnosi, ale razem z nim podnosi się i lodowiec — i jeżeli jaka przeszkoda nie powtrzyma jego ruchu do góry, to położenie nasze się nie zmieni.
Wistocie Nautilus pochylony był ciągle na prawy bok. Wyprostowałby się bezwątpienia, gdyby lodowiec sam z siebie się zatrzymał. W takim razie jednak, kto wie, czybyśmy nie uderzyli o spodnią powierzchnię lodowiska; czybyśmy nie zostali straszliwie przygnieceni pomiędzy dwoma lodami?
Rozmyślałem nad wszelkiemi następstwami tego położenia. Kapitan Nemo nie przestawał obserwować manometru, Nautilus od chwili uderzenia lodowca podniósł się blisko na sto pięćdziesiąt stóp, ale zachowywał ciągle jednakowy kąt nachylenia.
Nagle lekki ruch dał się uczuć w pudle. Oczywiście Nautilus zwolna się prostował. Przedmioty zawieszone w salonie na nabierały widocznie normalnego położenia. Ściany zbliżały się do pionu. Żaden z nas nie wyrzekł słowa. Z bijącem sercem uważaliśmy