gdyż tę właśnie tworzyło samo lodowisko, mające przeszło czterysta metrów grubości. Kapitan Nemo kazał wtedy sondować warstwę spodnią. Tam dziesięć metrów dzieliło nas tylko od wody; taka bowiem była grubość owej kry. Należało więc wyciąć kawał lodu, odpowiedni wielkością i kształtem poziomemu przecięciu Nautilusa. Chodziło tedy o wyrąbanie sześciu tysięcy pięciuset metrów sześciennych, by zrobić otwór, przez który mogliśmy dostać się pod spód lodowego obszaru.
Zabrano się natychmiast do roboty, prowadząc ją z niewysłowionym zapałem i wytrwałością. Zamiast wyrąbywać lód do koła Nautilusa, coby nie małą przedstawiało trudność, kapitan Nemo kazał w odległości ośmiu metrów od lewego boku zakreślić ogromny dół; poczem zaczęto świdrować jednocześnie w kilku punktach jego obwodu. Niezadługo oskard ugodził dzielnie w tę zbitą masę, i grube kawały lodu, oderwane zostały od całej bryły. Ujrzałem wtedy ciekawe zjawisko: skutkiem ciężkości gatunkowej, kawały lodu lżejsze od wody ulatywały, że tak powiem pod sklepienie tunelu, którego grubość o tyle zwiększała się w górze, o ile traciła na spodzie. Ale mniejsza o to skoro spodnia warstwa stawała się o tyleż cieńszą.
Po dwóch godzinach energicznej pracy, Ned-Land powrócił zmęczony. On i jego towarzysze zastąpieni zostali przez świeżych robotników, do których przyłączyłem się teraz z Conseilem. Kierunek nad nami objął porucznik Nautilusa.
Woda wydała mi się szczególniej zimną; ale rozgrzałem się rychło robiąc oskardem. Ruchy moje były
Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/471
Ta strona została przepisana.