Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/491

Ta strona została przepisana.

ścianę, zamykającą cały zatopiony ląd Atlantydy. Dno owej niezmiernej doliny najeżone jest kilkoma górami, nadającemi tym gruntom podmorskim malowniczy widok. Mówię to głównie na zasadzie map, znajdujących się w rękopiśmie w biblijotece Nuatilusa, wykonanych oczywiście ręka samego kapitana Nemo, i według osobistych spostrzeżeń.

Przez kilka dni, głębokie te i puste wody zwiedzane były za pomocą pochylonych płaszczyzn. Nautilus robił długie przekątne zygzaki, unosząc się do rozmaitej wysokości. Ale 11-go kwietnia wypłynął raptem na wierzch, i ziemia ukazała się znowu przy ujściu rzeki Amazonek, bystrym i szerokim prądzie, którego wylew do morza jest tak znaczny, że woda w niem na przestrzeni kilku mil traci słoność.

Przebyliśmy równik. O dwadzieścia mil na zachód leżała Guyana, ziemia francuzka, na której łatwo znaleźliśmy schronienie. Ale wiatr gwałtownie dął, i prosta łódź nie mogłaby się utrzymać na rozhukanych falach. Zrozumiał to pewnie Ned-Land, bo nic nie mówił. Ja zaś unikałem z mej strony wszelkiej przymówki do jego projektu ucieczki, nie chcąc go popychać do przedsięwzięcia, któreby się niewątpliwie niepowiodło.

Wynagrodziłem sobie łatwo tę zwłokę, robiąc zajmujące studya. Przez te dwa dni, 11-go i 12-go kwietnia, Nautilus nie opuszczał powierzchni morza, i sieci jego dały nam prawdziwie cudowny połów zwierzokrzewów, ryb i płazów.

Kilka zwierzokrzewów zaczepiło się o łańcuchy. Byłyto po większej części i piękne phyetaliny, należące do familii anemonów morskich, a między innemi gatu-