Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/494

Ta strona została przepisana.

dwójną płetwą. Rozciągnięta na platformie, szamotała się, próbowała konwulsyjnemi ruchami obrócić się, i robiła tyle wysileń, że za ostatnim podskokiem byłaby już wpadła do wody. Ale Conseil któremu chodziło o rybę, rzucił się na nią, i zanim zdołałem mu przeszkodzić, pochwycił obiema rękami.
Lecz w mgnieniu oka, padł na platformę, i wywijając w górze nogami, sparaliżowany w połowie ciała, krzyczał.
— Ah! panie, panie! Ratuj mnie pan!
Podnieśliśmy go z Kanadyjczykiem, i natarli pokurczone ramiona; odzyskawszy zmysły, ustawiczny ten klasyfikator wyszeptał przerywanym głosem:
— Gromada chrząstkowatych, rząd chrząstkopłetwych ze stałemi skrzelami, podrzęd żarłaczy, familija rajów, rodzaj drętwików.
— Tak mój przyjacielu — odpowiedziałem; — to drętwik wprawił cię w stan tak smutny.
— Ah! niech mi pan wierzy — odparł — zemszczę ja się nad tem stworzeniem.
— A to jak?
— Zjem go.
Nieborak Conseil trafił na najniebezpieczniejszy gatunek drętwika — kumanę. Dziwne to zwierzę! wpośród takiego przewodnika jak woda, powala ryby w odległości wielu metrów; taką siłę posiada jego organ elektryczny, którego obie główne powierzchnie wynoszą mniej jak dwadzieścia siedm stóp kwadratowych.
Nazajutrz 12-go kwietnia, Nautilus zbliżył się w ciągu dnia do wybrzeży hollenderskich, około ujścia Maroni. Żyły tam rodzinami liczne gromady mana-