Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/505

Ta strona została przepisana.

cem wątpić o istnieniu tych olbrzymich stworzeń, jest wydarzenie, które miało miejsce w 1861 r.
— Cóż to za wydarzenie? — zapytał Ned-Land.
— Oto takie: W roku 1861 na północo-wschodzie Teneryfy, pod tą samą prawie szerokością pod którą si obecnie znajdujemy, osada awiza Alekton spostrzegła płynącą olbrzymią kałamarnicę. Dowódzca statku Bouguer, przybliżywszy się do potwora, natarł nań oszczepem i strzałami, co nie na wiele się zdało, bo kule i oszczepy przechodziły rzez to miękkie jak galareta cało. Po wielu daremnych usiłowaniach, udało ę w końcu załodze zarzuci na niego pętlicę, która zsunąwszy się do płetwy ogonowej, zatrzymała się przy niej. Sprobowano wtedy wciągnąć potwora na pokład, lecz ciężar jego był tak wielki, że pod ciśnieniem powroza oderwał się od ogona, i pozbawiony tej ozdoby znikł pod wodami.
— To mi przecie fakt! — rzekł Ned-Land.
— Fakt niezaprzeczony, mój dzielny Nedzie. To też postanowiono nazwać tę mątwę kałamarznicą Bouguer’a.
— A jak też ona była długą? — zapytał Kanadyjczyk.
— Czy nie miała czasem około sześciu metrów? — wtrącił Conseil — który stanąwszy przy szybie. przyglądał się znowu wklęsłościom i zakrętom ławicy.
— Być może — odrzekłem.
— Czy jej głowa — mówił dalej Conseil — nie była uwieńczona ośmiu mackami, wijącemi się w wodzie jak gniazdo wężów?
— Właśnie.