Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/507

Ta strona została przepisana.

wej części, tworzyło mięsistą bryłę, która musiała ważyć dwadzieścia do dwudziestu pięciu tysięcy kilogramów. Niestała barwa zmieniająca się z niezmierną prędkością w miarę podrażnienia zwierza, przechodziła kolejno z szaro-sinej w brunatno różową.
Co tak drażniło tego mięczaka? Zapewne obecność Nautilusa, straszniejszego niż on — przeciw któremu ssące jego ramiona i szczęki były całkiem bezsilne. A jednak, cóżto za potwory te mątwy, jak silnem żydem obdarzył je Stwórca; jaka musi być moc ich ruchów, skoro mają aż trzy serca!
Przypadek postawił nas w obec owej kałamarznicy, i niechciałem stracić sposobności starannego zbadania tego okazu głowonoga. Przezwyciężyłem wstręt jaki budził we mnie jego widok, i wziąwszy ołówek zacząłem go rysować.
— Może to ten sam, z którym borykał się Alekton — rzekł Conseil.
— Nie — zauważył Kanadyjczyk — bo ten jest cały, a tamten stracił ogon.
— Toby nic nie znaczyło — odpowiedziałem. — Ramiona i ogon tych zwierząt odtwarzają się przez narastanie; a od siedmiu lat ogon kałamarznicy Bouguer’a, miał dosyć czasu odrosnąć.
— Zresztą — odezwał się Ned — jeżeli nie ten tu, to może który z tamtych.
W rzeczy samej, inne mątwy zjawiły się przy szybie z prawego boku. Ciągnęły za Nautilusem, i słyszałem zgrzyt ich dziobów o żelazne pudło. Mieliśmy ich aż zanadto.
Nie przestawałem rysować. Potwory te zachowały w naszych wodach tak jednostajną postawę, że