Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/509

Ta strona została przepisana.

— W rzeczy samej. Kule elektryczne bezsilne są na miękkie ciała, w których nie znajdują dostatecznego oporu do wybuchu. Ale uderzymy na nie siekierą.
— I oszczepem, panie — rzekł Kanadyjczyk — jeśli pan nie odrzucisz mojej pomocy.
— Przyjmuję ją, mości Land.
— Będziemy ci towarzyszyć — rzekłem — i postępując za kapitanem Nemo, zwróciliśmy się ku głównym schodom.
Tak z dziesiątek ludzi uzbrojonych w okrętowe siekiery, stał gotów do walki. Conseil i ja wzięliśmy siekiery; Ned-Land chwycił za oszczep.
Nautilus znajdował się wówczas na powierzchni fali. Jeden z marynarzy, stojąc na ostatnich stopniach, odkręcał śruby od klapy. Ale zaledwie mutry zostały zdjęte, klapa podniosła się z niezmierną gwałtownością, oczywiście pociągnięta bańkami macki mątwy.
Natychmiast jedno z tych długich ramion wślizgnęło się jak wąż do otworu, a dwadzieścia innych zatrzepotało w górze. Cięciem siekiery kapitan Nemo odrąbał ową straszliwą mackę, która wijąc się, stoczyła się po stopniach.
Ale w chwili gdy tłocząc się jedni na drugich zdążaliśmy na platformę, dwa drugie ramiona mignąwszy w powietrzu, powaliły stojącego przed kapitanem Nemo majtka, i z nieprzepartą siłą porwały go do góry.
Kapitan z okrzykiem zgrozy rzucił się na platformę. Poskoszyliśmy tuż za nim.
Co za okropna scena! Nieszczęsny pochwycony macką i przylgnięty do jej baniek, kołysał się w po-