Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/511

Ta strona została przepisana.

wyłupiał je. Ale odważny mój towarzysz powalony został naraz mackami potworu, przed którym nie zdołał się uchylić.
Ah! że mi serce nie pękło ze wzruszenia i zgrozy! Straszny dziób kałamarznicy rozwarł się na Ned-Landa. Nieszczęśliwy miał być przecięty na dwoje. Skoczyłem mu na ratunek, ale kapitan Nemo mnie wyprzedził. Siekiera jego zniknęła pomiędzy dwiema ogromnemi szczękami, a Kanadyjczyk cudownie ocalony, zerwał się i zanurzył swój oszczep w potrójnem sercu mątwy.
— Należało mi się panu wypłacić — rzekł kapitan Nemu do Kanadyjczyka.
Ned skłonił się, nic nie odpowiedział.
Walka trwała przez kwadrans. Pokonane, porąbane, pozabijane potwory, ustąpiły nam wreszcie z placu i znikły pod wodą.
Kapitan Nemo zbroczony krwią, stojąc nieruchomie przy latarni statku, poglądał na morze które pochłonęło mu jednego towarzysza, i grube łzy spływały mu z oczu.



XLII.

Gulf Stream.


Tej strasznej sceny 20-go kwietnia, żaden z nas nigdy nie zapomni. Opisałem ją pod wpływem gwałtownego wzruszenia. Później przejrzałem mój opis