Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/560

Ta strona została przepisana.

nami Norwegii a południem Europy, bardzo były rzadkie. Trzeba było czekać na statek parowy, który co pół miesiąca nawiedza tamte strony.
Tam więc, w pośród zacnych ludzi, którzy nas przygarnęli, przeglądam moje notaty. Są one bardzo wiernie spisane; nie brakuje ani jednego faktu, ani jeden szczegół nie jest przesadzony. Jestto wierne opowiadanie tej nieprawdopodobnej wyprawy w głębię wód niedostępną człowiekowi, którą postęp uprzystępni kiedyś dla wszystkich.
Czy mi kto uwierzy? nie wiem — zresztą, mało mnie to obchodzi. Dosyć mi na tem, że mam prawo mówić o morzach pod któremi w niespełna dziesięć miesięcy przebiegłem dwadzieścia tysięcy mil, odbyłem podmorską na około świata podróż, i obejrzałem podczas niej cuda oceanu Spokojnego, Indyjskiego, mórz: Czerwonego i Spokojnego, Atlantyku, oraz mórz podbiegunowych na południu i na północy.
Co się stało z Nautilusem? czy oparł się gwałtownym Melstromu uściskom? czy kapitan Nemo żyje, czy dopełnia jeszcze po morzach straszliwego swego odwetu, lub też poprzestał na ostatnich ofiarach? Być może, że fale morskie wyrzucą kiedyś rękopis, w którym złożył historję swego życia; może się świat dowie o prawdziwem nazwisku tego człowieka, a narodowość zaginionego statku może nam odkryje narodowość kapitana Nemo.
Spodziewam się, że tak będzie. Mam nadzieję, że potężny Nautilus zwyciężył morze w najstraszniejszej jego otchłani, że przetrwał to, czego żaden okręt przetrwać nie zdoła. Jeśli tak jest, jeśli kapitan Nemo żegluje jeszcze po morzach, które mu są przy-