ca, a wiatr południowy stale wieje na całej długości tych wybrzeży, osłoniętych łańcuchem Andów. Stosownie do rozkazów lorda Glenarvana, John Mangles starannie okrążał archipelag Chiloe i inne liczne szczątki rozbitego tu lądu amerykańskiego. Cokolwiek mogącego należeć do zatonionego okrętu, ułamek masztu lub innego drzewa, ręką ludzką obrobionego, mógł wprowadzić podróżnych na ślady rozbitków. Lecz niestety! Nic nie dostrzeżono, a Duncan, płynąc wciąż, zarzucił nareszcie kotwicę w porcie Talcahuano, w czterdzieści dwa dni po opuszczeniu mętnych wód portu Clyde.
Lord Glenarvan kazał spuścić czółno i wraz z Paganelem wysiadł na tamę nadbrzeżną. Uczony geograf, korzystając ze sposobności, chciał użyć do rozmowy języka hiszpańskiego, którego z takim wyuczył się mozołem; lecz ku wielkiemu swemu zdziwieniu krajowcy nic a nic go nie rozumieli.
— Źle wymawiam, nie mam prawdziwie hiszpańskiego akcentu — powtarzał zmartwiony Paganel.
— Chodźmy na komorę — rzekł wtedy lord Glenarvan.
Tam, przy pomocy kilku wyrazów angielskich, a bardziej jeszcze gestów, objaśniono ich, że konsul brytański rezydował w Conception, o godzinę drogi stamtąd odległem. Glenarvan wyszukał parę rączych koni i wkrótce potem wraz z Paganelem wjeżdżał w mury tego miasta, założonego przez Hiszpana Valdivia, dzielnego towarzysza Pizarrów.
Jakże ono wiele straciło z dawniejszej swej świetności! Często napadane i rabowane przez dzikich krajowców, spalone w 1819 r., opustoszałe w zwaliskach nawpół stojącego jeszcze muru, noszące ślady pożaru i zniszczenia, przyćmione wziętością świeżo wzrastającego Talcahuano, zaledwie ośm tysięcy liczyło mieszkańców, których lenistwo pozwalało zarastać trawą ulicom. Żadnego handlu, żadnego życia, żadnej przedsiębiorczości. Z każdego balkonu odzywał się głos mandoliny, przez żaluzje każdego okna przedzierał się śpiew cichy, lecz namiętny. Conception, niegdyś miasto dzielnych i przemyślnych ludzi, dziś zostało osadą kobiet i dzieci.
Glenarvan niebardzo był ciekawy dochodzić przyczyn tego upadku i, nie zważając na uwagi i nalegania Jakóba Paganela, bez straty czasu udał się wprost do J. R. Bentocka, esq., konsula najjaśniejszej królowej angielskiej, który przyjął go jak najlepiej, a dowiedziawszy o historji kapitana Granta, przyrzekł zarządzić poszukiwania w całej
nadbrzeżnej okolicy.
Na zapytanie, czy trzymasztowiec Britannia, dążąc ku trzydziestemu siódmemu równoleżnikowi, przepływał wzdłuż brzegów chilijskich lub araukańskich, lord Glenarvan przeczącą otrzymał odpowiedź. Żaden raport o wypadku tego rodzaju nie doszedł ani do konsula, ani do jego kolegów. Glenarvan nie zniechęcił się tem bynajmniej. Powrócił do Talcahuano i, nie szczędząc ani zabiegów, ani starań, ani kosztów, wysłał w różne strony ajentów dla powzię-
Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/060
Ta strona została przepisana.