Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/097

Ta strona została przepisana.

Przy wietrze północnym zjawisko to trwało przez większą część dnia; mimo to jechano dość śpiesznie, a około szóstej Kordyljery, odległe już o mil czterdzieści, widniały teraz tylko jako masa czarna, ginąca w mroku wieczornym.
Podróżni byli mocno utrudzeni, radośnie więc powitali godzinę wypoczynku. Zatrzymano się i rozłożono obozem nad brzegiem bystrej rzeki Neuquem, której wody mętne i burzliwe toczą się pomiędzy wysokiemi skałami czerwonemi. Niektórzy geografowie rzekę Neuquem nazywają Ramid, albo Comoe; wypływa ona z jezior, znanych tylko samym krajowcom.
W ciągu nocy i przez cały dzień następny nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego. Jechano prędko i dobrze; podróż ułatwiał grunt wszędzie równy i powietrze bardzo przyjemne, tylko około południa słońce zbytecznie dogrzewało. Wieczorem gęsta mgła zaćmiła horyzont południowo-zachodni, co było niezawodnym znakiem zmiany powietrza. Patagończyk nie mógł się mylić w tym względzie i palcem wskazał Paganelowi zachodnią stronę nieba.
— Dobrze dobrze — już wiem! — odpowiedział Paganel — a zwracając się do swych towarzyszy, rzekł: — Będziemy mieli zmianę powietrza. Pampero da nam się we znaki.
I objaśnił zaraz, że pampero, suchy, południowo-zachodni wiatr bardzo często panuje na równinach argentyńskich. Thalcave nie omylił się — gdyż w nocy, bardzo przykrej dla ludzi, osłoniętych jedynie ponchami, Pampero wiał z siłą nadzwyczajną. Konie, położyły się na ziemi, a ludzie przy nich ścisnęli się w szczupłem kółku. Glenarvan obawiał się opóźnienia, jeśli się ten huragan zbytecznie przedłuży, lecz Paganel uspokoił go, spojrzawszy na barometr.
— Zwykle — mówił on — pampero sprowadza burzę tygodniową, którą ciśnienie powietrza na merkurjusz bardzo dokładnie wskazuje; że zaś barometr idzie wgórę, to rzecz cała skończy się w ciągu kilku godzin. — Uspokój się przeto, kochany przyjacielu, bo zapewniam cię, że z nadejściem ranka niebo zupełnie się wypogodzi.
— Mówisz, jak z książki, zacny Paganelu — rzekł Glenarvan.
— I jestem nią na twe usługi — czerp ze mnie wiadomości, ile ci się podoba.
Książka nie omyliła się tym razem. O pierwszej godzinie po północy wiatr nagle ustał, a podróżni uspokojeni mogli już swobodnie ożywczym snem pokrzepić strudzone ciało. Nazajutrz wszyscy obudzili się rzeźwi i zdrowi.
Dzień ten, dwudziesty czwarty października, był dziesiątym od wyjazdu z Talcauhano. Jeszcze miano przebyć dziewięćdziesiąt trzy mile, by się dostać do miejsca, w którem Rio Colorado przerzyna trzydziesty siódmy równoleżnik; czekała więc podróżnych droga jeszcze trzydniowa. Lord Glenarvan niecierpliwie pragnął spotkania jakich krajowców, od których radby powziąć wiadomość o kapitanie Grancie