Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/208

Ta strona została przepisana.

stą i wysoką kobietą. Łatwo było odgadnąć, że człowiek ten, otoczony liczną i zdrową rodziną, mieszkający w budynkach jeszcze nowych, wśród pól prawie dziewiczych, był kolonistą irlandzkim — który, znękany nędzą w swym kraju rodzinnym, poszedł szukać majątku i szczęścia daleko poza morzami.
Nie wiedząc nawet, z kim ma do czynienia, powitał on przybyszów temi pełnemi uprzejmości słowy:
— Cudzoziemcy, witajcie jako pożądani goście pod dachem Paddy O'Moore'a!
— Jesteś więc Irlandczykiem? — zapytał Glenarvan, biorąc rękę, podaną mu przez kolonistę.
— Byłem nim — odrzekł Paddy O'Moore — teraz zaś jestem Australijczykiem. Wejdźcie, moi panowie, a ktokolwiek jesteście, ten dom jest waszym.
Wypadło przyjąć bez ceremonji zaproszenie tak uprzejme. Lady Helena i Marja Grant, prowadzone przez mistress O'Moore, weszły do domku, a synowie kolonisty pomagali tymczasem podróżnym do zdjęcia z siebie strzelb i przyborów myśliwskich.
Dół cały zajmowała obszerna widna sala, świeżo z kloców zbudowana. Umeblowanie stanowiło kilka ławek w ściany wmurowanych i pomalowanych barwami żywemi, i dziesięć stołków, dwa kredensy dębowe, napełnione białym fajansem i naczyniami miedzianemi, oraz szeroki i długi stół, przy którym ze dwadzieścia osób mogło zasiąść wygodnie.
Podano obiad. Dymiącą wazę otaczały rozstawione na stole półmiski z rostbefem, udźcem baranim, winogronami i pomarańczami. Wszystkiego było poddostatkiem. Gospodarstwo byli tak uprzejmi, stół tak obficie zastawiony i tak ponętnie wyglądał, że trudno było nie zasiąść do biesiady. Czeladź folwarczna przyszła także do wspólnego z panami stołu. Paddy O'Moore wskazywał ręką miejsca, przeznaczone dla gości.
— Spodziewałem się was, moi panowie, i czekałem na was — rzekł kolonista do lorda Glenarvan.
— Czekałeś na nas? — zapytał lord mocno zdziwiony.
— Oczekuję zawsze na przybywających — odpowiedział Irlandczyk.
Potem głosem poważnym, wśród stojącej z uszanowaniem drużyny, odmówił katolicką modlitwę przed jedzeniem. Lady Helena wzruszona była tą prostotą obyczajów i czytała na twarzy swego męża, iż podziela jej uczucia.

Przystąpiono do pożywania darów Bożych, i zaraz zawiązała się rozmowa ogólna. Irlandczycy są tak bliskimi Szkotów sąsiadami! Tweed[1], mierząca kilka tylko sążni szerokości, głębszy stanowi po-

  1. Rzeka dzieląca Anglję od Szkocji.