obraz się zmieni. Polegając na jego zapewnieniu, czekano cudownych rzeczy.
Około trzeciej orszak przybył na szeroką, ogołoconą z drzew równinę, znaną pod nazwą „mosquitos plains”. Uczony geograf mógł stwierdzić, że zasługuje ona istotnie na swoją nazwę. W rzeczy samej podróżni i ich konie wiele ucierpieli od ukąszeń komarów, których uniknąć nie było można. Dzięki amonjakowi, znajdującemu się w podróżnej apteczce, ból z ich ukłucia łatwo dawał się uśmierzać; niemniej Paganel zaczął przeklinać nieznośne owady, szpilkujące ostremi żądłami wysoką jego postać.
Ku wieczorowi kilka żywopłotów z akacyj, kilka tu i ówdzie porozrzucanych gumowców białych, świeży ślad wozów ożywiły krajobraz. Nakoniec ukazały się dobrze utrzymane ogrodzenia. O ósmej woły, naglone przez poganiacza Ayrtona, przybyły do stacji Red-Gum. Wyraz ten „stacja” oznacza siedzibę wewnątrz kraju, gdzie hodują bydło, stanowiące największe bogactwo Australji. Hodowcy nazywają się „squatters” to jest ludzie siadający na ziemi[1]. Rzeczywiście jest to najpierwsza postawa, jaką przybiera każdy kolonista, znużony długiemi wędrówkami po tych niezmierzonych przestrzeniach.
Stacja Red-Gum była to wcale niewielka osada, jednakże Glenarvan znalazł tam najszczerszą gościnność. W tych odludnych siedliskach zawsze się znajdzie nakryty stół dla podróżnego, a każdy kolonista australijski jest bardzo gościnnym gospodarzem. Nazajutrz Ayrton zaprzągł woły o świcie, chciał bowiem tegoż dnia wieczorem stanąć na granicy Wiktorji. Grunt stawał się coraz nierówniejszy. Małe wzgórki, pokryte czerwonym piaskiem, falowały jak daleko oko mogło dojrzeć; rzekłbyś, że to ogromna płachta czerwona, rzucona na ziemię i pofałdowana powiewem wiatru. Kilka „malleys”, rodzaj sosen biało nakrapianych, o pniu gładkim i prostym, roztaczało gałęzie, pokryte ciemno-zielonym liściem, nad żyznemi pastwiskami, na których roiły się wesołe stada skoczków. Potem ukazały się ogromne przestrzenie pokryte zaroślami i młodemi drzewkami gumowemi; nakoniec zarośla znikły, drzewka zamieniły się na drzewa, podróżni mieli przed sobą pierwszą próbkę lasów australijskich.
Im więcej się zbliżali do granicy Wiktorji, tem widoczniej zmieniała się postać kraju. Podróżni czuli, że stąpają po nowej ziemi. Jechali ciągle w prostym kierunku i ani jeziora, ani góry nie zmuszały ich do zbaczania z linji prostej. Stosowali w praktyce główne twierdzenie geometryczne i podróżowali najprostszą, a zatem najkrótszą, drogą.
Myśl o trudach i przeszkodach ani przychodziła im do głowy. Pochód ich stosował się do powolnego kroku wołów; a chociaż te spo-
- ↑ Od słowa angielskiego „to squat” = siadać.