Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/273

Ta strona została przepisana.
XLII.

MAJOR UTRZYMUJE, ŻE SĄ TO MAŁPY.


Nazajutrz, 5-go stycznia, podróżni wstąpili na rozległe terytorjum Murray. Pusty ten i niezamieszkały okręg ciągnie się aż do wyższego krańca Alp Australijskich. Cywilizacja jeszcze go nie podzieliła na hrabstwa. Jest to część kraju najmniej znana i najmniej uczęszczana. Lasy jej padną zapewne kiedyś pod siekierą, łąki zapełnią liczne stada pasterzy; lecz dotąd jeszcze grunt jest dziewiczy, taki, jaki się wynurzył z wód oceanu Indyjskiego. Jest to pustynia.
Ogół tych ziem na kartach geograficznych angielskich nosi znaczącą nazwę: „Reserve for the blacks” (schronienie dla czarnych) — tam bowiem koloniści siłą wparli krajowców. Na oddalonych płaszczyznach, wśród nieprzystępnych lasów, pozostawiono im pewne oznaczone miejsca, w których zwolna wygaśnie zapewne rasa pierwotna. Każdy człowiek biały, czy to kolonista czy wychodźca, czy też hodowca bydła czy wreszcie karczownik lub pasterz, może przekraczać granice tych schronień. Czarnym tylko nie wolno się nigdy z nich wydalać.
Paganel, jadąc konno, rozbierał tę ważną kwestję ras krajowych. Ogólne w tym względzie zdanie zgadzało się na to, że system brytyjski dążył do wyniszczenia ludów podbitych, odejmując im ziemię, na których żyli ich przodkowie. Ta zgubna dążność zwracała powszechną uwagę, a w Australji bardziej niż gdziekolwiek. W pierwszych chwilach zakładania osad deportowani i koloniści sami uważali czarnych mieszkańców za dzikie zwierzęta. Polowali na nich, mordowali i zabijali strzałami z karabinów myśliwskich. Powoływano się na powagę prawników, aby dowieść, że ponieważ Australijczyk wyjęty jest z pod prawa, przeto zabijanie tych biedaków nie jest zbrodnią. Dzienniki sydnejskie proponowały nawet, aby pozbyć się za pomocą trucizny pokoleń z nad jeziora Hunter.
Widzimy więc, że Anglicy zaraz po zdobyciu tego kraju używali morderstwa, jako pierwszego środka kolonizacji. Okrucienstwa ich były straszne. W Australji postępowali tak samo jak w Indjach, gdzie znikło zupełnie pięć miljonów mieszkańców, jak w Cap, gdzie z miljona Hotentotów pozostało zaledwie sto tysięcy. Dlatego też ludność krajowa, zdziesiątkowana złem obchodzeniem się i pijaństwem, marnieje coraz bardziej pod wpływem morderczej cywilizacji. Prawda, że niektórzy gubernatorowie wydawali surowe wyroki na nieludzkich karczowników, karali chłostą białego, gdy ten murzynowi uciął nos lub uszy, albo pozbawił go małego palca, aby sobie zrobić zatyczkę do fajki! Lecz próżne groźby! Morderstwo i nieludzkość rozkrzewiły się na wielką skalę i wytępiały całe pokolenia. Dość wspomnieć wyspę Van Diemen, która na początku XIX stulecia liczyła pięćdziesiąt ty-