— Proszę i o tem nie zapominać także, iż nie samo torowanie drogi nastręczy nam największych trudności; trzeba się będzie przeprawiać przez Snowy i prawdopodobnie czekać na opadnięcie wód.
— Czekać! — zawołał młody kapitan. — Czyż nie można znaleźć brodu?
— Wątpię — odpowiedział Ayrton — dziś z rana właśnie szukałem jakiego przejścia, ale napróżno; trudno znaleźć rzekę tak burzliwą o tej porze.
— Czy ta rzeka Snowy jest bardzo szeroka? — zapytała lady Helena.
— Szeroka i głęboka, pani — odpowiedział Ayrton - ma milę (angielską) szerokości, prąd bystry nadzwyczajnie. Najlepszy pływak nie przebyłby jej bez niebezpieczeństwa.
— A więc zbudujemy czółno — zawołał Robert, zawsze pełen ufności. — Ściąć drzewo, wydrążyć je, spuścić na wodę i rzecz skończona.
— Syn kapitana Granta wybornie usuwa trudności — zauważył Paganel.
— I ma słuszność — wtrącił John Mangles. — Chyba dojdzie do tego, i sądzę, że dalsza dyskusja jest zbyteczna.
— Cóż ty myślisz o tem, Ayrtonie? — spytał Glenarvan.
— Ja myślę, milordzie, że jeśli nam pomoc jaka nie nadejdzie, to za miesiąc jeszcze stać będziemy nad brzegami Snowy.
— Czy masz więc plan lepszy! — zawołał John Mangles z pewną niecierpliwością.
— Tak jest, jeżeli Duncan opuści Melbourne i zbliży się do wybrzeża wschodniego.
— A zawsze wyjeżdżasz z tym Duncanem! Czy obecność jego w zatoce ułatwi nam dostanie się do niej?
Ayrton namyślał się przez chwilę. Wreszcie odpowiedział dość wymijająco:
— Nie narzucam bynajmniej moich przekonań. Co robię i mówię, to w interesie ogółu, a gotów jestem do drogi na pierwszy znak dany przez Jego Dostojność.
To rzekłszy, skrzyżował ręce na piersiach.
— Nie odpowiada się tak, Ayrtonie — rzekł Glenarvan. — Objaw twój plan i oddaj go pod ogólną dyskusję. Cóż ty proponujesz?
Ayrton głosem spokojnym i pewnym tak mówić zaczął:
— Jestem zdania, że nie powinniśmy przeprawiać się przez rzekę Snowy, ogołoceni ze wszystkiego, jak obecnie jesteśmy. Tutaj właśnie czekać potrzeba na pomoc, a pomoc tylko Duncan dać nam może. Pozostańmy w tem miejscu, gdzie nam jeszcze nie brak żywności, a jeden z nas niechaj Austinowi poniesie rozkaz wpłynięcia do zatoki Twofold.
Niespodziewaną tę propozycję przyjęli wszyscy ze zdziwieniem, a John Mangles nie umiał nawet ukryć swej niechęci.
Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/303
Ta strona została przepisana.