będzie to gratką nielada. Cały szatan ten Ayrton!” „Nazywaj go Ben Joyce — mówił drugi — zasłużył na to nazwisko!”
— W tej chwili — opowiadał dalej major — łotry opuścili lasek gumowy. Wiedziałem wszystko, com chciał wiedzieć, i powróciłem do obozu z tem mocnem przekonaniem, że nie wszyscy zbrodniarze, skazani na wygnanie, stają się moralniejsi pod wpływem klimatu
australijskiego, pomimo teorji szanownego Paganela.
Major umilkł, towarzysze jego rozmyślali tymczasem w cichości.
— Tak tedy — mówił Glenarvan blady z gniewu — ten łotr Ayrton aż tu nas przyprowadził, aby złupić i zamordować.
— Tak jest — odpowiedział major.
— I od Wimerra już banda jego idzie wślad za nami, czyhając na przyjazną sposobność.
— Tak!
— Ależ w takim razie ten nędznik nie jest kwatermistrzem Britanji? Przywłaszczył sobie nazwę Ayrtona, skradł widać jego papiery.
Oczy wszystkich zwróciły się na majora, który musiał zapewne dobrze się już wprzód nad tem zastanawiać.
— Oto — odparł major spokojnym, jak zwykle, głosem — sądzę, że takie możnaby z całej tej zagmatwanej sprawy wnioski wyprowadzić: Człowiek ten zapewne nazywa się rzeczywiście Ayrton, a Ben Joyce jest tylko przezwiskiem. Nie ulega wątpliwości, że on
zna Henryka Granta i że był kwatermistrzem na pokładzie Britanji. Przekonanie to moje potwierdzają jeszcze dopiero co przeze mnie przytoczone słowa jego wspólników. Nie błąkajmy się przeto w próżnych przypuszczeniach, lecz uznajmy za pewnik, że Ben Joyce to Ayrton, a Ayrton to Ben Joyce, czyli majtek z Britanji, który stał się
dowódcą bandy zbiegłych kryminalistów.
Objaśnienia Mac Nabbsa przyjęto bez oporu.
— Teraz — rzekł Glenarvan - powiedz mi, jak i dlaczego kwatermistrz Henryka Granta znajduje się w Australji?
Jak? Tego nie wiem — odpowiedział Mac Nabbs — i ręczę, że policja sama nie więcej ode mnie wie pod tym względem. Jest w tem jakaś tajemnica, którą przyszłość dopiero wyjaśnić może.
— Policja — mówił John Mangles — i tego nawet zapewne nie wie, że Ben Joyce i Ayrton są jedną i tą samą osobą.
— Masz słuszność, panie Mangles — odpowiedział major — a jednakże ta szczególna okoliczność niemałoby może ułatwiła poszukiwania.
— Więc ten nędznik — mówiła lady Helena — wkradł się do folwarku poczciwego Paddy O'Moore'a w zamiarach zbrodniczych!
— To nie ulega najmniejszej wątpliwości — odpowiedział Mac Nabbs — knuł coś niedobrego przeciwko Irlandczykowi, gdy wtem lepsza mu się nastręczyła sposobność. Los nadarzył mu nas. Sły-
Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/308
Ta strona została przepisana.