Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/311

Ta strona została przepisana.

— Zanim lord Glenarvan odpowie — rzekł Paganel — zrobię z mej strony jedną uwagę. Przeciwko posłaniu do Melbourne nie mam nic — i owszem; ale żeby narażać na niebezpieczeństwo Johna Manglesa, na to stanowczo się nie zgadzam. Jest on kapitanem Duncana i dlatego narażać się nie może. Ja gotów jestem iść za niego.
— Masz słuszność, panie Paganel — rzekł major — tylko nie widzę powodu, dla którego tybyś miał iść a nie kto inny.
— Czyż nas tu niema? — zawołali Mulrady i Wilson.
— I czy sądzicie, że przestraszyłaby mnie przejażdżka podobna? — rzekł Mac Nabbs.
— Moi drodzy — oświadczył Glenarvan — skoro jeden z nas ma pojechać do Melbourne, to niechże los rozstrzygnie. Paganelu, napisz nazwiska nasze...
— Prócz pańskiego, milordzie! — wtrącił John Mangles.
— A to dlaczego? — spytał Glenarvan.
— Pan miałbyś się oddalić od lady Heleny? Pan, którego rana jeszcze się nie zabliźniła! Milordzie, ty nie możesz się stąd oddalić.
— Tak jest — dodał major. — Twoje miejsce jest tutaj, Edwardzie, ty nie powinieneś jechać.
— Skoro grozi niebezpieczeństwo — mówił Glenarvan — to i ja chcę je podzielić zarówno z innymi. Pisz, Paganelu; niech i moje nazwisko pomiesza się z imionami mych towarzyszy i daj Boże, aby najpierw było wyciągnięte.
Trzeba było ulec woli tak stanowczej. Nazwisko Glenarvana napisano i zmieszano wraz z innemi. Przystąpiono do ciągnienia... los wskazał na Mulradyego. Dzielny majtek wydał okrzyk radości niekłamanej.
— Milordzie — zawołał — jestem gotów do drogi!
Glenarvan uścisnął mu rękę, poczem powrócił do wozu, pozostawiając na straży przy obozowisku majora i młodego kapitana.
Lady Helenę zawiadomiono zaraz o postanowionem wysłaniu posłańca do Melbourne i o losie, jaki padł na wiernego majtka. Kilka wyrazów serdecznych, z jakiemi zwróciła się do Mulradyego, trafiły do głębi duszy tego mężnego marynarza. Wiedziano, że jest odważny, silny, roztropny, wyższy nad wszelkie trudy — i rzeczywiście los nie mógł lepszego zrobić wyboru.
Odjazd Mulradyego naznaczony był na ósmą godzinę z rana. Wilson zajął się przysposobieniem konia. Przyszło mu na myśl zmienić zdradliwą podkowę, jaką koń miał na lewej nodze, i zastąpić ją inną, oderwaną od kopyta jednego z koni padłych zeszłej nocy. Złoczyńcy nie mogliby rozpoznać śladów jeźdźca, ani gonić za nim, nie mając koni.
Gdy Wilson zajęty był temi szczegółami. Glenarvan tymczasem chciał pisać list do Austina, ale nie mógł tego uczynić z powodu ręki skaleczonej, prosił przeto Paganela, aby go zastąpił. Uczony geograf,