Zawiodły go oczekiwania. Statków było niewiele; trzy czy cztery stały na kotwicy w zatoce Twofold — a była to cała marynarka handlowa tych stron. Żaden nie płynął do Melbourne, do Sydney,
albo do Pointe-de-Galle. A tylko w jednym z tych trzech portów Australji można było znaleźć okręt, idący do Europy. Istotnie, Peninsular Oriental Steam Navigation Compagny (Towarzystwo okrętowe „Peninsular - Oriental”) utrzymuje regularny ruch statków między temi portami i Anglją.
Cóż tedy było zrobić w takiem położeniu? Czekać na statek? Mógłby się zdarzyć bardzo nieprędko, bo zatoka Twofold mało była zwiedzana. Tyle okrętów płynie morzem obok niej, a nie przybija
do brzegu!
Po namyśle i naradzie miał już Glenarvan postanowić, aby się dostać do Sydney drogami nadbrzeżnemi, gdy Paganel zrobił niespodziewaną propozycję.
I on także chodził do zatoki i wiedział, że niema czem przeprawić się do Sydney lub Melbourne. Ale jeden ze statków, stojących w zatoce, gotował się w drogę do Auckland, stolicy wyspy Ika-na-Maoui, północnej z wysp tworzących Nową Zelandję. Paganel radził więc nająć ów statek do Aucklandu, gdzie już będzie można znależć[1] okręt kompanji półwyspu, idący do Europy.
Zastanowiono się poważnie nad tym projektem, Paganel jednak, wbrew swemu zwyczajowi, nie sypał argumentami; poprzestał na zrobieniu propozycji i tylko dodał, że przeprawa nie potrwa dłużej nad pięć lub sześć dni, bo od Australji do Nowej Zelandji niema więcej, jak tysiąc mil angielskich.
Szczególny to był zbieg okoliczności, że Auckland znajdował się właśnie pod tym 37-ym równoleżnikiem, w którego kierunku dążyli nasi podróżni uporczywie, począwszy od brzegów Araukanji. Zaiste, nie można było posądzać geografa o stronność, gdyby był użył tego, jako argumentu na poparcie swego projektu. Sposobność zwiedzenia okolic Nowej Zelandji nastręczała się sama przez się.
A jednak Paganel ani pisnął o tem; po dwu zawodnych tłumaczeniach dokumentu, zapewne nie chciał tłumaczyć go jeszcze inaczej po raz trzeci. Cóżby wreszcie wydobył z niego? Przecież tam powiedziano wyraźnie, że na "ląd" a nie na wyspę dostał się kapitan Grant. A Nowa Zelandja, to przecież wyspa. Zdawało się, że niema nad czem się zastanawiać. Wreszcie z tego lub z innego powodu, Paganel nie wiązał propozycji tej przeprawy do Aucklandu z dalszem poszukiwaniem. Zwrócił tylko uwagę, że między tym punktem a Anglją istnieją stosunki regularne i że można będzie z tego korzystać.
John Mangles popierał projekt Paganela. Radził go przyjąć, bo trudno było liczyć na niepewne przybycie statku jakiego do zatoki. Był jednak zdania, żeby się nie decydować, przed obejrzeniem statku, o którym mówił Paganel. Zatem Glenarvan, major, Paganel, Robert
- ↑ Błąd w druku; powinno być – znaleźć.