Pomimo to Glenarvan wiedział, co go czeka; swojem życiem tylko mógł przypłacić zabicie naczelnika, a śmierć u dzikich ludów bywa dopiero skutkiem męczarni. Oczekiwał więc na straszną pokutę za słuszne oburzenie, które go do tego czynu doprowadziło; miał jednak nadzieję, że jego tylko samego dosięgnie gniew Kai-Kumu.
Jakąż straszną noc przebył ze swymi towarzyszami! Kto byłby w stanie odmalować ich dręczenie i boleść? O biednym Robercie i dzielnym Paganelu żadnej nie było wieści; a czyż można było powątpiewać o losie, jaki ich spotkał? Nie byłyż to pierwsze ofiary, poświęcone zemście krajowców? Nadzieja opuściła wszystkich, nawet niełatwo rozpaczającego Mac Nabbsa. John Mangles myślał, że oszaleje wobec ponurej rozpaczy Marji Grant, rozłączonej z bratem. Glenarvan rozmyślał nad okropnem żądaniem lady Heleny, która, chcąc uchronić się od mąk lub niewoli, pragnęła śmierci z jego ręki! Czyż zdobędzie się na czyn tak straszny?
— Jakie mam prawo zabić Marję? — pytał się samego siebie John, któremu na tę myśl serce się krajało.
O ucieczce nie było mowy; dziesięciu uzbrojonych od stóp do głów wojowników pilnowało drzwi Ware-Atona.
Nadszedł poranek 13-go lutego. Pomiędzy krajowcami i więźniami, osłoniętymi przez tabu, nie było żadnych stosunków. W szałasie znajdowało się trochę żywności, której jednak prawie nie tknięto; nieszczęśliwi wobec troski nie czuli głodu. Dzień przeszedł, nie przyniósłszy ani nadziei, ani też żadnej zmiany. Widocznie godzina męczarni Glenarvana i pogrzebu naczelnika miały wybić jednocześnie.
Pomimo to jednak, że Glenarvan był pewien, iż Kai-Kumu myśl zamiany więźniów porzucił w zupełności, major w tem właśnie pokładał jeszcze źdźbło nadziei.
— Kto wie — mówił, przypominając Glenarvanowi wrażenie widoczne, jakie na naczelnika wywarła śmierć Kara- Tetego — kto wie, czy Kai-Kumu w głębi serca nie poczuwa się do pewnej względem ciebie wdzięczności?
Pomimo tych uwag Mac Nabbsa, Glenarvan nie chciał łudzić się nadzieją. Następny dzień upłynął znów bez żadnych przygotowań do spodziewanych męczarni. Powodem tego opóźnienia była wiara Maorysów, że przez trzy dni po śmierci dusza przebywa w ciele nieboszczyka; zatem przez ten czas trup pozostaje bez pogrzebu. Zwyczaj ten zachowany bywa u nich bardzo ściśle.
Do piętnastego lutego twierdza zdawała się pusta. John Mangles, stojąc na ramionach Wilsona, przyglądał się często temu, co się działo zewnątrz szałasu, ale nie zobaczył żadnego krajowca; straż tylko zmieniała się, strzegąc pilnie drzwi Ware-Atona. Dopiero trzeciego dnia pootwierały się szałasy i dzicy z kobietami i dziećmi w liczbie kilkuset gromadzili się milczący i spokojni.
Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/399
Ta strona została przepisana.