Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/449

Ta strona została przepisana.

Kwatermistrz odszedł pod strażą dwu majtków.
— Ten zbrodniarz byłby mógł być człowiekiem — zauważył major.
— Rzeczywiście — dodał Glenarvan. — Jest to umysł dzielny i inteligentny! I czy to nie szkoda, że te swoje zdolności wyzyskał w złym kierunku!
— Lecz Henryk Grant?
— Kto wie, czy nie na zawsze już jest stracony. Biedne dzieci! Któż może im powiedzieć, gdzie znajduje się ich ojciec?
— Ja — odrzekł Paganel. — Tak, ja!
Można było zauważyć, że Paganel, z natury niecierpliwy i gadatliwy, prawie nic nie mówił podczas badania Ayrtona. Słuchał z zaciśniętemi zębami. Ale jego ostatnie słowo więcej znaczyło, niż wiele innych. Glenarvan aż podskoczył z radości.
— Ty, Paganelu — zawołał — ty wiesz, gdzie jest kapitan Grant?
— O ile można wiedzieć — odpowiedział geograf.
— A skąd to wiesz?
— Z tego nieśmiertelnego dokumentu.
— O! — wykrzyknął major tonem pełnym niedowierzania.
— Najpierw słuchaj, majorze — powiedział Paganel — a potem będziesz wzruszał ramionami. Dotychczas nic nie mówiłem, ponieważ przypuszczałem, że bylibyście mi nie uwierzyli. Jeżeli zaś dziś to czynię, to dlatego, że Ayrton swojem opowiadaniem poparł moje przypuszczenia.
— Więc Nowa Zelandja... — spytał Glenarvan.
— Słuchajcie i sądźcie — odpowiedział Paganel. — Nie tak całkiem bezmyślnie, a raczej nie bez przejęcia się pewną myślą, popełniłem omyłkę, która nas ocaliła. W chwili, gdym pisał list, dyktowany mi przez Glenarvana, wyraz „Ze aland” stał mi ciągle na myśli. Przypominasz sobie, byliśmy wówczas na wozie, Mac Nabbs opowiadał lady Helenie historję złoczyńców i dał mi numer Australian and Zealand Gazette, gdzie się znajdowała wiadomość o wypadku z mostem w Camden. W chwili, gdy pisałem, dziennik leżał na ziemi, zgięty w taki sposób, że tylko dwie sylaby tytułu, mianowicie aland były widzialne. Jakże mi się rozjaśniło w głowie! Aland był to właśnie wyraz dokumentu angielskiego, któryśmy przetłumaczyli przez: na lądzie, a który jednak miał być zakończeniem nazwy Zealand.
— Tak myślisz? — rzekł Glenarvan.
— Tak, tak — odrzekł Paganeł z głębokiem przekonaniem — przy tłumaczeniu nie dostrzegłem tego, a wiecie dlaczego? Bo moje poszukiwania opierały się, naturalnie, na dokumencie francuskim, dokładniejszym niż inne, którym brakowało tego ważnego wyrazu.
— No, no! rzekł major — to trochę za wiele imaginacji, Paganelu, i zbyt łatwo zapominasz o ostatnich twoich wywodach.