Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/234

Ta strona została uwierzytelniona.
— 234 —


Na pięćdziesiątą siódmą sekundę otwarły się drzwi gwałtownie i zegar nie wskazał jeszcze sześćdziesiątej sekundy, gdy Filip Fogg ukazał się na progu w towarzystwie tłumu, który gwałtem dotarł do Klubu, — i spokojnym swym głosem rzekł:
— Oto jestem, panowie.


ROZDZIAŁ XXXVI.
Ślub pana Fogga z Andą. Szczęście Passepartout.

Tak! Był to Filip Fogg we własnej osobie! Przypominamy sobie, że o ósmej minut pięć wieczorem, Passepartout poszedł do pastora, aby go uprzedzić, że ślub odbędzie się nazajutrz.
Passepartout pobiegł zachwycony. Popędził szybko do mieszkania czcigodnego Samuela Wilsona, ale tego nie było w domu.
Czekał więc dobrych dwadzieścia minut. Była punktualnie godzina ósma, trzydzieści pięć minut, kiedy wyszedł stamtąd. Ale w jakim stanie!
Włosy miał rozwichrzone, bez kapelusza...
Biegł, biegł, roztrącał wszystkich, przelatując, jak trąba powietrzna po trotuarze.