Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/047

Ta strona została przepisana.

Wkrótce nasz statek wypłynął na fale Atlantyku. Zmuszony był walczyć z wiatrami z północy i nie bez trudu dopłynął do Feroë.
Kapitan dostrzegł wkrótce Myganny, najbardziej na południe wysunięte wyspy i od tej pory kierował się wciąż na prawo do przylądka Portlandu, położonego na południowym brzegu Islandji.
Nie zdarzył się nam żaden wypadek w drodze. Znosiłem doskonale kołysanie się żaglowca na morzu, stryj zaś podlegał wciąż tej niemiłej morskiej chorobie, której ogromnie się wstydził.
Nie mógł z tego powodu wybadać kapitana co do Sneffels, co do komunikacji najdogodniejszej. Leżał wciąż w swojej kajucie. Można przyznać, że projektem swoim szalonym zasłużył na tę karę.
Wkrótce przebyliśmy przylądek Portland. Pogoda jasna pozwoliła nam dostrzedz Myrdal-Yokul, która wznosi się najwyżej.
Walkirja trzymała się wciąż brzegów, kierując się ku zachodowi, pośród olbrzymiej liczby wielorybów i rekinów.
Wkońcu ukazała się skała, o którą uderzały z nieposkromionym pędem fale.
Wysepki Westmana zdawały się występować z oceanu, jakby gromadka skał na płynnej płaszczyźnie.