Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/048

Ta strona została przepisana.

Od tej chwili żaglowiec szedł ku przylądkowi Reykjaness, który leży w południowej części Islandji.
Morze, bardzo silnie bijące o pokład, nie pozwalało memu stryjowi wyjść i przyglądać się brzegom.
W czterdzieści osiem godzin później, po gwałtownej burzy, zbliżyliśmy się do szczytu Skagenu, którego niebezpieczne skały pogrążone są w głębi morza.
Profesor wyszedł nareszcie ze swej kajuty, trochę pobladły, wychudzony, ale zawsze z zapałem i zadowoleniem w oczach.
Ludność miasta, zainteresowana ogromnie przybyciem żaglowca, zebrała się na brzegu w dużej ilości.
Stryj mój pośpieszył opuścić swe pływające więzienie, które nazwać można prościej: szpital.
Ale przed opuszczeniem pokładu pociągnął mnie za sobą i wskazał palcem w części południowej wysoką górę o dwóch szczytach, pokrytych wiecznym śniegiem.
Sneffels! — wykrzyknął — Sneffels!
Potem, zaleciwszy mi milczenie, przesiadł się wraz ze mną do łodzi i wkrótce dobiliśmy brzegów Islandji.
Zaraz potem ukazał się jakiś dygnitarz w kostjumie generała.