Zbliżyłem się do przewodnika, ująłem go za rękę. Nie drgnął nawet. Wskazałem mu drogę do krateru. Stał nieporuszony.
Moja chwiejąca się postać powiedziała mu wszystko.
Irlandczyk poruszył łagodnie głową i wskazując na stryja, rzekł:
— A pan?
— Pan! — krzyknąłem — szalony! Pan taki nie jest panem twego życia! Trzeba uciekać! Trzeba go zabrać przemocą! Czy słyszysz mnie, czy rozumiesz?
Schwyciłem Jana za ramię. Chciałem go zmusić, żeby powstał. Walczyłem z nim. Nic nie pomogło. Wkońcu stryj się wmieszał.
— Spokojnie, Axelu, — rzekł do mnie.— Nie zmusisz do niczego tego wiernego sługi. Posłuchaj, co ci powiem.
Skrzyżowałem ręce, patrząc wprost na stryja.
— Brak wody jest jedyną przeszkodą do spełnienia moich zamierzeń. Sucharów do jedzenia mamy jeszcze dosyć,
Otóż wiedz o tem, że być może w tej galerji pełnej lawy, węgla i marmurów, niema wody, ale w tej drugiej, zachodniej, napewno ją znajdziemy.
Pochyliłem głowę z powątpiewaniem.
Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/120
Ta strona została przepisana.